Tym razem Magda Gessler wpadnie jak przysłowiowa śliwka w kompot. Obiecana, tytułowa Paleta Smaków najpierw okaże się „paletą smrodu”. A potem smaki… daleko im będzie do ideału. Tym niemniej właśnie śliwka ostatecznie okaże się wybawieniem. Bobowa to niewielkie miasteczko w Małopolsce, z większych miast najbliżej tu do Nowego Sącza lub do Gorlic. Korzenie miasta sięgają bardzo zamierzchłych czasów, tak zamierzchłych, że nawet Jan Długosz wspomina to miejsce w swoich „Kronikach”. Mało kto o tym wie, ale miasteczko to słynne jest w całym świecie z unikalnej koronki klockowej. Tutaj restaurację postanowili otworzyć Jan i Mariola, którzy najpierw jako bardzo młodzi ludzie wyemigrowali z Bobowej do Londynu, a po ponad dekadzie wrócili w rodzinne strony i ciężko zarobione pieniądze zainwestowali w Paletę Smaków. Choć gastronomia była dla nich „terra incognita” i nie wiedzieli o niej prawie nic. Marzenia i ambicje przeniesienia londyńskich klimatów pod strzechy Bobowej były ogromne, rzeczywistość mniej zachwycająca. To, co na początku wydawało się strzałem w dziesiątkę, bardzo szybko stało się kulą u nogi. I choć od przybytku podobno głowa nie boli, to jeśli jest to „przybytek” złożony z utraconych pieniędzy, rosnących lawinowo długów i coraz to nowych komorników… to głowa rozboleć może. Zwłaszcza jeśli jest się głęboko przeświadczonym, że jedzenie które się podaje jest dobre, a tylko świat wokół jest zły. Tym samym Magda Gessler zrewolucjonizować musiała będzie też… ego.