Jadwiga otworzyła swój bar „Niebo w gębie i na talerzu”, żeby uciec przed emeryturą, do której przedwcześnie zmusiła ją sytuacja zdrowotna. Mimo swoich problemów, właścicielka jest osobą energiczną i aktywną. Nie wyobrażała sobie siedzenia w domu, dlatego wpadła na pomysł otwarcia niewielkiego baru z domowym jedzeniem na obrzeżach Pabianic. Jej życiowy partner Johan Paul jest Holendrem, który dla niej przeprowadził się do Polski. Wspólnie z ukochaną zainwestował swoje oszczędności w niewielki bar.
Jadwiga sama zaprojektowała wnętrze „Niebo w gębie i na talerzu”, stawiając na kolory, które wprawiają ją w dobry nastrój. W jaskrawej zieleni i pomarańczu są ściany, krzesła i stoliki, a także fototapeta i dodatki. W menu potrawy znane w każdym polskim domu, czyli schabowy, filet z piersi kurczaka w różnych wersjach oraz oczywiście rosół. Są także flaczki, ale w specjalnej wersji: z kurzych żołądków, które Jadwiga specjalnie wymyśliła dla Paul’a (jej partner tradycyjnych flaków nigdy nie jadł). Chociaż Jadwiga w prowadzenie baru angażuje się bez reszty, lokal nie cieszy się powodzeniem. Niewielkie utargi ledwo pozwalają na pokrycie rachunków za prąd, a co dopiero mówić o oczekiwanych zyskach. Pogarszająca się sytuacja finansowanie powoduje stres, co nie tylko wpływa źle na zdrowie właścicielki „Nieba w gębie i na talerzu”, ale także na coraz bardziej napięte relacje z ukochanym Paulem.