Uwaga!: Są wyroki w sprawie dramatycznego pożaru w escape roomie, odcinek 7623 - program online, oglądaj na Player.pl

Są wyroki w sprawie dramatycznego pożaru w escape roomie

Odcinki
Szczegóły i oznaczenia
Są wyroki w sprawie dramatycznego pożaru w escape roomie
Są wyroki w sprawie dramatycznego pożaru w escape roomie
Informacje
Data premiery
2024
Języki
Dźwięk
Polski (oryginalny)
Dodatkowe informacje
Są wyroki w sprawie dramatycznego pożaru w escape roomie Na dwa lata więzienia skazał sąd organizatora i pracownika escape roomu, w którym zginęło pięć nastolatek. Na ławie oskarżonych zasiedli organizator escape roomu, babcia mężczyzny Małgorzata W., na którą zarejestrowana była działalność i jego matka Beatę W., która ją współprowadziła, a także pracownik escape roomu Radosław D. Sąd Okręgowy w Koszalinie skazał Miłosza S. i Radosława D. na kary dwóch lat pozbawienia wolności oraz 10-letni zakaz prowadzenia działalności związanej z kulturą, sportem i rekreacją. Małgorzata W. i Beata W. zostały skazane na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez 10 lat. Sąd zdecydował też o nawiązce na rzecz rodziców, po 200 tysięcy złotych na każdą z rodzin. Nastolatki zginęły w pożarze escape roomu Blisko sześć lat temu grupa przyjaciółek świętowała w escape roomie urodziny jednej z nich. Gdy Julka, Karolina, Wiktoria, Małgosia i Amelka brały udział w grze polegającej na znalezieniu wyjścia z zamkniętego pokoju, w budynku wybuchł pożar. Wszystkie dziewczynki zginęły. Za spowodowanie tragedii przed sądem stanął właściciel escape roomu Miłosz S., który - zdaniem prokuratury – zorganizował zabawę w budynku niespełniającym podstawowych wymogów bezpieczeństwa. - Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby zagwarantować bezpieczeństwo zabaw w takim lokalu – przekonywał. Dlaczego zdaniem mężczyzny doszło do tragedii? - Myślę, że gdybym ja osobiście był wtedy na miejscu, to absolutnie nie doszłoby do takiej tragedii. Jedynym czynnikiem, którego nie przewidziałem, a który zawiódł, był człowiek - stwierdził. Tym, który według właściciela zawiódł, jest jego pracownik, który był drugim oskarżonym w tej sprawie. Radosław D. w tragicznym dniu miał opiekować się dziewczynkami i obserwować ich grę przez system monitoringu. Twierdził, że kiedy na piecyku gazowym zobaczył płomień, próbował zakręcić butlę, lecz było za późno. - Wysoki sądzie, to naprawdę były sekundy. Dostałem ogniem w twarz. Wybiegłem z pomieszczenia, żeby zawołać pomoc. Kiedy zawołałem, próbowałem wrócić, ale płomienie były tak duże, że nie dałem rady – przekonywał Radosław D. Gdy w poczekalni wybuchł pożar, dziewczynki były w pokoju o nazwie „Mrok” na tyłach budynku. Pracownik mógł do nich krzyknąć, gdzie jest ukryte przejście do sąsiedniego pokoju, w którym ognia nie było. Radosław D. nie powiedział jednak 15-latkom, co mają robić. - Dlaczego nie użył gaśnic? Dlaczego nie przewrócił piecyka? Miał wiele możliwości przekazania dziewczynkom, aby przejść do drugiego pomieszczenia. Finał tego okropnego wydarzenia mógł być zupełnie inny – uważa Miłosz S. - W tamtej chwili nie wiedziałem co robić i zrobiłem, to co mogłem. To były sekundy na decyzję – twierdził przed sądem Radosław D. Początkowo organy ścigania wierzyły w wersję pracownika escape roomu i traktowały go jako świadka. Dopiero prywatne śledztwo rodziców ofiar wskazało, że Radosława D. mogło nie być w budynku, gdy wybuchł pożar. Przeprowadzono doświadczenie z butlą gazową. - Przyczyną pożaru na pewno nie była butla, mógł być to inny czynnik. Braliśmy pod uwagę różne alternatywy. Mówię m.in. o papierosie zostawionym na kanapie przez pracownika, o świeczkach, bo tam był żywy ogień – mówił Jarosław Pawlak, ojciec Julii. - Dla mnie w tej chwili kwintesencją życia jest to, aby każdego z ludzi, którzy przyczynili się do śmierci córki i jej przyjaciółek, po prostu ocenić. Uważam, że jesteśmy to winni naszym dzieciom – mówił Adam Pietras, ojciec Wiktorii.